Rano rozpocząłem dzień w North Thompson River Provincial Park, gdzie wyruszyłem na szlak North Thompson River Long Loop. Ścieżka prowadziła mnie przez gęsty las, w którym promienie słońca tworzyły jasne plamy na ziemi, aż w końcu dotarłem do brzegu rzeki North Thompson. Szeroka, spokojna woda płynęła równym rytmem, a ja coraz bardziej czułem, jak wchodzę w jej naturalny puls. Szlak wił się naprzemiennie przez las i wzdłuż rzeki, ukazując za każdym zakrętem nowe widoki. W końcu domknąłem pętlę, pozostawiony z poczuciem spokoju i harmonii z naturą.

Po tej pierwszej wędrówce pojechałem dalej do Wells Gray Provincial Park, słynącego z imponujących wodospadów. Pierwszym przystankiem był Spahats Falls, zwany także Spahats Creek Falls. Wodospad ma około 75 m wysokości i 8 m szerokości, a jego wody spadają elegancko w głąb kanionu, rozbijając się u dołu w mglistą pianę.

Następnie dotarłem do Shaden Viewpoint, skąd roztaczał się szeroki widok na zalesioną dolinę, pozwalający dostrzec ogrom tego parku.

Kolejnym punktem były Dawson Falls, gdzie rzeka Murtle spada z wysokości około 18 m, rozciągając się na szerokości mniej więcej 95 m. Huk wody było słychać już z daleka, a zbliżając się, można było poczuć całą siłę rzeki. Średnio przez wodospad przepływa około 107 m³ wody na sekundę – to ogromna ilość, rozlewająca się szeroko po całym progu.

Na koniec dotarłem do największej atrakcji dnia, czyli Helmcken Falls, które spadają z wysokości około 141 m. Ten majestatyczny widok zatrzymał mnie na dłużej, zanim zdecydowałem się pójść dalej wzdłuż rzeki

Wędrowałem brzegiem Murtle River aż do jej ujścia do Clearwater River. Ścieżka prowadziła blisko wody, a za każdym zakrętem otwierał się nowy, jeszcze piękniejszy krajobraz.

Czasem był to widok Murtle wpadającej do większej rzeki, czasem szerokie wody Clearwater, które niosły spojrzenie daleko w głąb doliny. Krok po kroku miejsce połączenia obu rzek stawało się coraz wyraźniejsze, a ja chłonąłem to zjawisko. Potem poszedłem jeszcze kawałek w górę Clearwater River, gdzie brzegi zmieniały kształt i rysowały coraz to nowe obrazy.

O godzinie 14:45 rozpocząłem powrót. Szlak wydawał się teraz znajomy, ale w odwrotnym kierunku ukazywał inne szczegóły i perspektywy. Wreszcie, o 15:30, dotarłem z powrotem do samochodu – pełen wrażeń z dnia, który zaprowadził mnie do tylu dzikich i niezwykle pięknych miejsc.