W ten rześki wrześniowy dzień 2025 roku wybrałem się na spacer wzdłuż Main Street w Bozeman – ulicy, która nosi na sobie ciężar historii i puls teraźniejszości. Powietrze było ostre i jesienne, a miasto tętniło życiem – mieszkańcy spieszyli się do codziennych zajęć, a turyści zatrzymywali się, by podziwiać ceglane fasady i górskie tło. Każdy budynek zdawał się opowiadać własną historię, a na każdym rogu przeszłość spotykała się z teraźniejszością.

Idąc, myślałem o roku 1864, gdy trzy i pół tysiąca ludzi oraz ponad siedemnaście setek wozów ciągnęło właśnie tędy – dawnym Szlakiem Bozemana. Dziś droga jest asfaltowa, otoczona kawiarniami, sklepami i galeriami,

ale kiedyś była to zakurzona trasa osadników w poszukiwaniu nowego życia. Zaledwie trzy lata później, w 1867 roku, nadeszła tragedia: John Bozeman, założyciel miasta, został tajemniczo zamordowany w pobliżu Livingston – do dziś nie wiadomo przez kogo.
Ulica przypomina o ambicjach i wytrwałości. W 1872 roku, gdy Yellowstone ogłoszono pierwszym parkiem narodowym USA, powstał tu budynek Cooper & Black – solidny i dumny, na cztery lata przed klęską Custera nad Little Bighorn. Jego mury przetrwały ponad wiek, jakby strzegły pamięci tamtej burzliwej epoki.
Zatrzymałem się przed hotelem Baxter, który otwarto w 1929 roku wystawnym balem i bankietem dla 250 gości. Budynek do dziś emanuje elegancją i przypomina czasy, gdy Bozeman chciał oczarować stylem i wytwornością.

Niedaleko stoi Gallatin County Jail, zaprojektowane w 1911 roku przez czołowego architekta miasta, Freda Willsona, w stylu neogotyckim. Ciężkie cegły, z których część pochodziła podobno z dziesięciostopowej muru więziennego, nadają mu poczucie trwałości i surowości.

Cela już dawno ucichła, lecz budynek żyje dalej jako siedziba Gallatin Historical Society i Pioneer Museum – miejsca, w którym przechowuje się pamięć całego miasta.
Dzieło Willsona kształtowało Bozeman. Gmach sądu hrabstwa Gallatin, wzniesiony w latach 1935–36 z pomocą funduszy Rooseveltowskiej Public Works Administration, ma opływową formę, symbolizującą początek nowej epoki w trudnych czasach wielkiego kryzysu. Kościoły także noszą jego ślad.

Holy Rosary Church, ukończony w 1908 roku, góruje w imponującym neogotyckim stylu. Obok stoi plebania, również autorstwa Willsona, powtarzająca wiele elementów widocznych w dawnym więzieniu. Stojąc tam, czułem szacunek nie tylko wobec wiary, ale i wobec rzemiosła, które przemawia przez pokolenia.

Idąc dalej, trafiłem na budynek Avant Courier, powstały w 1881 roku. Mieściła się tam drukarnia lokalnej gazety, która miała ogromny wpływ w końcu XIX i na początku XX wieku. Wyobrażałem sobie Williama W. Aldersona, jednego z pierwszych osadników, jak dogląda pras drukarskich, gdy tusz zastyga na słowach kształtujących życie rosnącej społeczności.

Świątynia masońska Gallatin Lodge nr 6 i trzy sąsiednie budynki powstały w czasach kolejowego boomu pod koniec XIX wieku. Ich wysokość rośnie stopniowo, tworząc niezwykły efekt schodów. Kilka przecznic dalej stoi Bozeman Hotel, zaprojektowany w 1890 roku przez architekta George’a Hancocka z Fargo. Styl neoromański dodał ulicy kosmopolitycznego charakteru i miał wzmocnić ambicje miasta, które starało się zostać stolicą Montany.

Kolejny przykład talentu Willsona to hotel w stylu neogotyckim, który w 1918 roku stworzył dla przedsiębiorcy Johna Fechtera. Fasada z białej glazurowanej terakoty przeplatanej czerwonymi cegłami nadaje budynkowi wyrazistość, a żelazno-szklany daszek wciąż błyszczy niczym teatralna dekoracja. Na parterze mieściły się kiedyś sklepy Woolwortha i J.C. Penneya, a na górze – pokoje i mieszkania.

Jednym z moich ulubionych odkryć był budynek Bon Ton Bakery. Eugene Graf, który przejął go w 1925 roku, zatrudnił Willsona do przebudowy. W 1928 roku powstała elegancka fasada w stylu Mission Revival: bielone tynki, okna w łukach i mozaika z nazwą piekarni. Prawie czułem zapach świeżych bochenków i ciast, które kiedyś kusiły przechodniów.

Na końcu mojego spaceru zajrzałem do Mountain Trails Gallery. W przeciwieństwie do zabytków, to miejsce celebruje teraźniejszość – sztukę inspirowaną dzikimi krajobrazami Montany. W środku poczułem, jak duch pionierów spotyka się z twórczą energią dzisiejszego dnia.


Main Street w Bozeman to nie tylko handlowa ulica. To żywa kronika. Każdy krok uświadamiał mi, że w cegłach i kamieniach zapisane są warstwy ambicji, wytrwałości i uroku. Idąc nią, podążałem ścieżką, gdzie wciąż słychać echo pionierów, a współczesność toczy się dalej swoim rytmem.