Swift Creek Lookout & Big Dune Trail

Kiedy dotarłem do punktu wyjścia szlaku Swift Creek Lookout w Valemount, przywitał mnie szum rzeki, której woda płynęła czysta i zimna. Ścieżka zaczynała się łagodnie, tuż przy brzegu, ale wiedziałem, że ta łatwość nie potrwa długo.

dsc 4266 1

Wkrótce pojawiło się strome podejście. Oddech stał się cięższy, nogi zaczęły pracować mocniej, a każdy krok prowadził mnie wyżej, w dzikszy świat.

Wraz z wysokością nadeszła nagroda. Po prawej stronie wyłoniły się góry – potężne i majestatyczne. Najbardziej wyróżniał się Mount Terry Fox, którego szczyt nawet latem często bywa pokryty śniegiem.

dsc 4267 1

Dalej na północ rysowała się sylwetka Canoe Mountain, a w tle rozciągało się pasmo Monashee. Razem tworzyły krajobraz siły i spokoju, przypominający mi, dlaczego tak bardzo lubię wędrować.

dsc 4271 1

Szlak następnie odwrócił się od otwartych widoków i poprowadził mnie w głąb lasu. Powietrze stało się chłodniejsze, światło przygasło, a wysokie drzewa odcinały mnie od reszty świata. Miałem wrażenie, jakbym wkroczył w inną przestrzeń. Wędrówka prowadziła dalej aż do małego wiszącego mostu. Kołysał się pod moimi krokami i poruszał bardziej, niż się spodziewałem. Na chwilę poczułem się jak na przygodzie, stąpając ostrożnie, gdy most bujał się i drgał, a strumień szemrał poniżej.

Po południu, o godzinie czwartej, wyruszyłem na kolejną trasę: Big Dune Trail w Jackman Flats Provincial Park. Ten szlak miał 6,3 kilometra i już od początku różnił się od porannej wędrówki. Pierwszy kilometr ciągnął się w upale, gorący i suchy, prawie bez cienia. Wokół leżały spalone pnie drzew – ślad po pożarze, który musiał przejść tędy kilka lat wcześniej. Czarne kształty przypominały o zniszczeniu, ale też o sile natury, a piaszczysta ziemia oddawała nagromadzone ciepło.

W momencie, gdy monotonia spalonego krajobrazu zaczęła nużyć, szlak odsłonił swoje piękno. Nagle pojawiły się góry – początkowo dalekie i zamglone, potem coraz wyraźniejsze i bardziej imponujące. Na północnym wschodzie wyrastały ostre szczyty Gór Cariboo,

dsc 4278 1

a na zachodzie ukazywały się w upale, gorący i suchy, prawie bez cienia. Wokół leżały spalone pnie drzew – ślad po pożarze, który musiał przejść tędy kilka lat wcześniej. Czarne kształty przypominały o zniszczeniu, ale też o sile natury, a piaszczysta ziemia oddawała nagromadzone ciepło.

dsc 4281 1 1

Pod koniec wędrówki upał dnia dał mi się mocno we znaki. Na koszulce widać było białe smugi soli – dowód wysiłku i gorąca.

dsc 4289 1

Zmęczony, lecz szczęśliwy, wróciłem do Valemount, gdzie czekał na mnie prysznic. Odświeżony i czysty nagrodziłem się tak, jak na wędrowca przystało: Papa Burgerem, frytkami i ogromną colą w A&W. Po stromych podejściach, gorącym piasku i niezapomnianych widokach ten prosty posiłek smakował jak doskonałe zakończenie dnia pełnego odkryć wokół Valemount.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *