Grand Prismatic Spring & Old Faithful

The first thing I passed was the Excelsior Geyser Crater, a vast turquoise pool that once was one of the most powerful geysers in the park. Today, it no longer erupts with its former violence but instead releases a steady stream of boiling water into the Firehole River.

dsc 5489 1

Dziś, 26 września 2025 roku, obudziłem się po zimnej nocy na kempingu Madison. Powietrze było rześkie i ostre, gdy wyszedłem na zewnątrz, dokładnie takie górskie powietrze, które natychmiast oczyszcza głowę. Stamtąd pojechałem w stronę Midway Geyser Basin, aby wreszcie zobaczyć Grand Prismatic Spring na własne oczy. Już z daleka widziałem długi sznur samochodów czekających na parking, więc zostawiłem auto przy drodze i poszedłem pieszo. To była dobra decyzja, bo mogłem chłonąć krajobraz krok po kroku, aż unoszące się nad pomostami obłoki pary zaczęły przesuwać się jak białe zasłony.

Najpierw minąłem krater Excelsior Geyser – ogromny, turkusowy basen, który niegdyś był jednym z najpotężniejszych gejzerów w całym parku. Dziś nie wybucha już ze swoją dawną siłą, lecz nieustannie przelewa wrzątek do rzeki Firehole. Gęsta, biała para unosiła się nad wodą i zakrywała większą część powierzchni. Tylko czasem wiatr rozsuwał zasłonę, ukazując głębokie, świecące błękity – tak niezwykłe, że zdawały się pochodzić prosto z wnętrza ziemi. Miałem wrażenie, że staw celowo ukrywa swoją urodę, odkrywając ją jedynie w krótkich, ulotnych momentach.

dsc 5504 1

A potem pojawiła się sama Grand Prismatic Spring. Widziałem zdjęcia, ale nic nie przygotowało mnie na intensywność barw w rzeczywistości. W samym środku lśnił ciemny, przejrzysty błękit, tak głęboki, że aż trudny do uwierzenia. Wokół niego rozciągał się pierścień jaśniejszego turkusu, który w słońcu mienił się jak klejnot, przechodząc następnie w zieleń, potem w jaskrawą żółć, a wreszcie w ogniste pomarańcze.

dsc 5494 1

Na obrzeżach kolory ciemniały do rdzawej czerwieni i ziemistych brązów, gdzie bogata w minerały woda spływała po ziemi. Te barwne pasma układały się w doskonałe kręgi, niczym tęczowa tęczówka gigantycznego oka patrzącego z głębi ziemi.

dsc 5494 1

Nawet otoczenie źródła było pomalowane barwnymi smugami, które spływająca woda rysowała na jałowym gruncie. Robiłem zdjęcie za zdjęciem, wiedząc, że żadna fotografia nie odda całej rozległości. Tylko z góry – może dronem, który jest tu zabroniony – można by objąć całość spojrzeniem.

dsc 5497 1

Robiłem zdjęcie za zdjęciem, nie mogąc się zatrzymać, jakby uchwycenie tych kolorów aparatem mogło zachować wrażenie przebywania w ich obecności. Wiedziałem jednak, że żadne zdjęcie nie oddałoby mi pełnego widoku – źródło jest po prostu zbyt rozległe i tylko z dużej wysokości można było naprawdę zobaczyć cały krąg. Mógłby to zrobić dron, ale tutaj, w Yellowstone, jest to zabronione, więc zadowoliłem się tymi bliskimi, zapierającymi dech w piersiach przebłyskami.

Niedaleko odkryłem Opal Pool, delikatny i subtelny. Woda mieniła się miękkimi tonami, przechodząc między błękitem a mleczną, opalową poświatą, jakby była zrobiona ze szkła.

dsc 5499 1

Obok leżał Turquoise Pool, prawdziwy klejnot o błękitno-zielonym blasku. W porównaniu z dramatycznym widowiskiem Grand Prismatic Spring te mniejsze baseny wydawały się spokojniejsze, bardziej kameralne – jak drogocenne kamienie porozrzucane po dolinie.

Kiedy dotarłem do Old Faithful, słońce stało już wysoko. Była 12:30, więc zjadłem ze sobą przyniesiony lunch, czekając na erupcję. Ledwie skończyłem, gdy gejzer nagle się obudził. Z rykiem wystrzelił słup wody wysoko w niebo, mocny i pełen życia, a para unosząca się na wietrze rozpraszała światło na tysiące błyszczących drobinek.

dsc 5518 1

Erupcja była potężna i pełna życia, a woda grzmiała w górę w pokazie, który wydawał się zarówno precyzyjny, jak i dziki. Para unosiła się z wiatrem, chwytając światło i rozpraszając je w drobną mgłę.

dsc 5520 1

Potem nagrodziłem się dużym cappuccino w Old Faithful Inn – aromatycznym i wyrazistym, zupełnie innym niż rozczarowująca kawa w Mammoth Hotel, gdzie czułem tylko smak mleka. Z kubkiem w dłoni poszedłem na spacer wzdłuż rzeki, wsłuchując się w szum wody i patrząc na smukłe sosny lodgepole. Kiedy wróciłem, ludzie już zbierali się ponownie, i o 15:30 Old Faithful znów wybuchł, równie majestatyczny, równie wierny swojej sławie.

Teraz siedzę znowu na kempingu Madison, piszę te słowa po kolacji przy stole piknikowym i czuję, jak chłód nocy powoli wypełnia las. Wszystkie inne noclegi w parku są zajęte lub absurdalnie drogie – nic poniżej sześciuset dolarów – więc zostałem tutaj. Może nie jest to najwygodniejsze miejsce, ale trzymam się dzięki temu w samym sercu Yellowstone. Gdy zmierzch otula sosny, czuję tylko spokój i satysfakcję. Dziś zobaczyłem najbardziej niezwykłe barwy ziemi, doświadczyłem wierności najsłynniejszego gejzera i przeszedłem obok źródeł, które wyglądają jak sen na jawie.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *