The Big Beehive

Wyruszyłem znad turkusowych wód jeziora Louise w ten późny sierpniowy dzień, kiedy powietrze było jeszcze rześkie i chłodne, a szczyty górujące nad doliną lśniły w porannym świetle.

dsc 4546 1

Szlak rozpoczął się natychmiast od stałego podejścia przez gęsty las i choć wędrówka cały czas prowadziła pod górę, udało mi się znaleźć swój rytm. Świerki i jodły towarzyszyły mi jak milczący strażnicy, a od czasu do czasu drzewa rozstępowały się, pozwalając spojrzeć w dół na jezioro, którego intensywny błękit wydawał się niemal nierealny na tle ciemnej zieleni lasu.

mirror lake

APo kilku kilometrach wspinaczki dotarłem wreszcie nad jezioro Agnes, prawdziwy klejnot Gór Skalistych, ukryty w cyrku skalnym otoczonym stromymi ścianami. Woda w jeziorze leżała spokojnie, odbijając poszarpaną sylwetkę otaczających szczytów. Na jego krańcu strome klify wznosiły się w szarościach i ochrach, a można było wyczuć, że jezioro zostało uformowane dawno temu przez siłę pradawnych lodowców.

dsc 4552 1

Na brzegu znajdował się słynny Lake Agnes Teahouse. Choć byłby to uroczy przystanek, długa kolejka do wejścia zniechęciła mnie do odwiedzin. Zamiast tego usiadłem na ławce nad brzegiem i odpocząłem w ciszy, pozwalając, by sceneria całkowicie mnie ogarnęła. Jezioro sprawiało wrażenie ponadczasowego, jakby istniało tu od zawsze, gromadząc wodę ze stoków i zatrzymując ją w swoim ciemnym, głębokim basenie.

Od jeziora Agnes szlak zmienił charakter. Początkowo prowadził niemal płasko wokół brzegu, więc mogłem iść spokojnie, podziwiając odbicia w wodzie. Jednak gdy dotarłem na dalszy koniec jeziora, podejście rozpoczęło się na nowo. Nadszedł najtrudniejszy fragment wędrówki: serpentyny, które ostro wspinały się w górę ku przełęczy pomiędzy Devil’s Thumb (2 458 m) a Big Beehive (2 260 m). Nachylenie było bezlitosne, a każdy zakręt zdawał się obiecywać szczyt, tylko po to, by odsłonić kolejne podejście. Z każdym metrem wysokości widok jednak stawał się coraz szerszy, a panorama gór coraz wspanialsza.

dsc 4581 1

Po drugiej stronie doliny majestatyczny Mount Temple dominował horyzont, wznosząc się jak potężna piramida, której wierzchołek wciąż przykrywały pola śnieżne. Po jego lewej stronie ostro rysował się grzbiet Mount Lefroy, z którego spływał lodowiec, a nieco dalej Mount Victoria prezentował ogromny Victoria Glacier, wielką masę lodu, która wyglądała, jakby w ruchu zastygła w drodze ku dolinie. Z punktu widokowego na Big Beehive lodowce te błyszczały w słońcu, a ich szczeliny rysowały się w niebieskich cieniach, przypominając o powolnej, nieubłaganej sile, która ukształtowała całe to miejsce. Poza nimi widoczne były kolejne szczyty: charakterystyczny, podwójny Mount Whyte, ciemny masyw Mount Niblock i dalej na horyzoncie ośnieżone sylwetki kolejnych olbrzymów kanadyjskich Gór Skalistych.

Gdy w końcu dotarłem na przełęcz, trud wspinaczki ustąpił miejsca ekscytacji. Sam Big Beehive ukazał teraz, skąd pochodzi jego nazwa: jego zaokrąglona kopuła skalna, porośnięta ciemnym lasem, naprawdę przypominała ogromny ul. Stamtąd ścieżka prowadziła do krawędzi, gdzie nagle otworzył się widok w dół na jezioro Louise.

dsc 4567 1

Z tej wysokości jezioro wyglądało jeszcze bardziej niezwykle, jak błyszczący, turkusowy klejnot otoczony ścianami skalnymi i lodowcami, o barwie tak intensywnej, jakby świeciło od wewnątrz. Widok zapierał dech w piersiach, a ja czułem się jednocześnie mały i głęboko związany z pięknem tych gór.

dsc 4559 1

Wędrówka na Big Beehive, licząca 10,1 kilometra i 736 metrów przewyższenia, wymagała wysiłku, szczególnie na stromym końcowym podejściu, ale nagrodziła mnie wielokrotnie.

dsc 4564 1

Tym, co pozostanie w pamięci, nie jest jedynie fizyczny trud czy spokojne piękno jeziora Agnes, lecz przede wszystkim ogrom i majestat gór i lodowców, które czuwały nad moją drogą, ukształtowane przez czas w formy siły i wdzięku.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *