Od Sun Point do wodospadów Virginia w Glacier NP

Dziś, 16 września 2025 roku, wyruszyłem z Sun Point do Virginia Falls w Parku Narodowym Glacier. Po całym dniu deszczu wczoraj w powietrzu wciąż unosiła się wilgoć, a poranek rozpoczął się pod ciężkim sklepieniem chmur. Z biegiem godzin światło jednak się zmieniało, chmury rozsuwały się, a promienie słońca spływały do doliny, rozświetlając ścieżkę i wody jeziora St. Mary. Miałem wrażenie, że góry wychodzą z ukrycia po długiej nocy.

Ścieżka prowadziła łagodnie, niemal płasko, przez fragment lasu, który spłonął w minionych latach. Zwęglone pnie sterczały jak ciemne sylwetki, przypominając o potędze ognia, a ja poczułem smutek na widok tej straty. A jednak te otwarte przestrzenie pozwalały na widoki, które dawniej byłyby zasłonięte. Tak jakby ziemia, pozbawiona drzew, postanowiła odkryć pełną wspaniałość otaczających ją szczytów.

Po mojej lewej stronie ciągnęło się jezioro St. Mary, długie i lśniące, raz turkusowe, raz stalowoszare, w zależności od zmieniającego się światła.

dsc 5199 1

Wzdłuż jego brzegów najpierw ujrzałem Red Eagle Mountain. Wznosił się ostro i kanciasto, jego zbocza poprzecinane były głębokimi czerwonymi i brunatnymi warstwami, które rozświetlały się, gdy tylko dotknęło ich słońce.

dsc 5243 1

Barwy były niezwykłe, jakby sam kamień wciąż przechowywał w sobie żar ognia. Tuż obok, niemal ramię w ramię, stał Mahtotopa Mountain o szerszej, koroniastej sylwetce szczytu – spokojniejszej, ale równie dumnej.

dsc 5170 1

Obok niego wznosił się Little Chief Mountain, którego ciemne ściany gwałtownie opadały ku jezioru. Kontrast między jaśniejszymi, rdzawo-czerwonymi tonami Red Eagle a ciemniejszymi, niemal cienistymi zboczami Little Chief nadawał całemu masywowi harmonię – jakby była to rodzina olbrzymów stojących razem.

dsc 5152 1 1little chief

Nieco dalej wzdłuż szlaku przyciągnął mój wzrok smukły Dusty Star Mountain. Jego grzbiety pięły się ostro i wyraźnie, przecinając niebo delikatnymi, klingowymi liniami. Kolory były tu subtelniejsze, bardziej stonowane, jakby szczyt został wyrzeźbiony z jasnego piaskowca i przez stulecia osypywany pyłem. Miał w sobie coś eterycznego – jednocześnie solidnego i jakby ze snu.

dsc 5150 1

Na odległym krańcu jeziora St. Mary dostrzegłem Fusillade Mountain, którego poszarpane grzbiety dramatycznie sterczały ku górze. Wyglądał, jakby został ukształtowany w bitwach, z kamieniem rozłupanym w śmiałe zęby skalne. Stał jak strażnik na końcu jeziora, przypomnienie o surowej potędze krajobrazu Glacier.

dsc 5155

Gdy ścieżka zaczęła piąć się w górę, a mój wzrok przesunął się na prawo, wyłoniły się nowe szczyty. Tam wznosił się Goat Mountain, masywny i ciężki, jego szare zbocza chropowate i monumentalne jak mur twierdzy. Emanował spokojem i trwałością, jakby od wieków czuwał nad tą doliną.

dsc 5165 goat

Obok niego pojawił się Singleshot Mountain, szczyt niemal samotny, z jedną dominującą ścianą jasnej skały. Jego stoki poprzecinane były warstwami osadów – naturalną kroniką czasu zapisaną w kamieniu – a w zmiennym świetle jego powierzchnia przybierała srebrzysty połysk.

dsc 5242 1

Po drodze towarzyszył mi szum wody. Ścieżkę przecinały trzy wodospady, każdy o własnym charakterze. Najpierw Baring Falls, wąska, delikatna zasłona opadająca do zacienionego basenu. Potem St. Mary Falls, hukiem spadający dwiema kaskadami do wzburzonego, turkusowego kotła, którego echo wypełniało kanion.

dsc 5174 1

Na końcu dotarłem do Virginia Falls, najwspanialszego z nich wszystkich. Woda spływała długą serią kaskad, niemal 500 metrów w wielu stopniach, aż wreszcie runęła jednym wysokim, potężnym progiem. Stojąc przed nim, z mgiełką na twarzy i echem wody dookoła, czułem się jednocześnie pokorny i uniesiony.

dsc 5188 1

Patrząc wstecz na ten dzień, zdałem sobie sprawę, jak inaczej wyglądała ta wędrówka w porównaniu z moją sprzed sześciu lat. Wtedy widoki były rzadkie, las stał jeszcze gęsto, a góry kryły się za zasłoną drzew. Dziś jednak, dzięki polanom wypalonym przez ogień, każdy szczyt ujawniał się w pełni – każdy ze swoją formą i barwą, każdy jako głos w opowieści doliny. Smutek i piękno, zniszczenie i odnowa – wszystko towarzyszyło mi na tej ścieżce.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *