Summit Lakes szlakiem Jacques Lake Trail
26 sierpnia 2025
Dzień rozpocząłem na początku szlaku, tuż obok tajemniczego Medicine Lake, przy drodze Maligne Lake Road – około 20 km na południowy wschód od Jasper. Poranne powietrze było rześkie, ścieżka miękka od rosy, a sam szlak wymagał tylko krótkiego podejścia ok. 200 metrów na początku. Potem zamienił się w niemal płaską, falistą trasę, którą szedłem spokojnym krokiem (łącznie ok. 12,4 km i 325 m przewyższenia). Moje oczy wędrowały raz po raz ku łagodnym konturom gór z pasma Front Range.
Po ok. 1,6 km dotarłem do Beaver Lake. To mały klejnot, którego gładka tafla odbijała otaczające szczyty. Było to idealne miejsce na pierwszy odpoczynek – aby napić się wody, usiąść, spojrzeć na góry Queen Elizabeth Range i zanurzyć się w spokojnym pięknie.

Dalsza droga do Summit Lakes była wciąż płaska, tylko od czasu do czasu przerywana lekkimi pagórkami. Po kolejnych 3,2 km dotarłem do pierwszego Summit Lake, położonego w cichej, leśnej polanie, otoczonego górami.

Usiadłem nad brzegiem na kilka minut, głęboko oddychałem i chłonąłem ciszę. Przede mną rozciągała się panorama: od miękkich trawiastych wzgórz aż po strome, skaliste ściany pasma Queen Elizabeth Range – góry, które raz wyglądały jak łagodne kopuły, raz jak ostre grzbiety, a raz jak zaokrąglone zbocza, zależnie od perspektywy.
Drugie Summit Lake leżało tylko kawałek dalej, osiągalne wąską ścieżką. Wydawało się jak ukryte zwierciadło – spokojne, tajemnicze, zapraszające, by jeszcze raz się zatrzymać i obserwować kształty otaczających gór.

Medicine Lake
Wracając w stronę Jasper zatrzymywałem się kilkukrotnie nad Medicine Lake, aby uchwycić otaczające je góry, w tym również The Watchtower, który dumnie i strzelisto wznosi się w dolinie Maligne River.

Na pierwszy rzut oka jezioro wydaje się zwyczajne, ale w rzeczywistości jest geologiczną osobliwością: to około siedmiokilometrowy zbiornik, który latem napełnia się wodami z topniejących lodowców, a następnie znika pod ziemią – jedno z największych na świecie zjawisk typu „losing stream”. W wodach jeziora żyją pstrągi potokowe i tęczowe, a na brzegach można spotkać łosie, niedźwiedzie grizzly, kruki, a nawet orły.
Moja dalsza droga do Jasper i dalej
Wracając, skręciłem na chwilę przy rozwidleniu w stronę Sixth Bridge, aby sfotografować Cairngorm oraz majestatyczny Pyramid Mountain.

W Jasper zatrzymałem się w Starbucksie na cappuccino, ciesząc się znajomym aromatem świeżo palonych ziaren, gdy dzień spokojnie płynął dalej.
Następnie ruszyłem na południe. Góry znów piętrzyły się dramatycznie nad rzekami – raz ostre i poszarpane, raz łagodne i obłe.

Moim pierwszym przystankiem były Athabasca Falls. Tam wody z hukiem spadały w kanion – głośne, potężne, przytłaczające swoją siłą. Kilkakrotnie zatrzymywałem się, by zrobić zdjęcia: kaskady w słońcu, mgiełka wodna, nurt rzeźbiący skały.

Niedługo potem dotarłem do Sunwapta Falls. Znowu zostałem dłużej, pozwalając aparatom kliknąć, podczas gdy nad lasem piętrzyły się szczyty Catacomb Mountains, a pod nimi spieniona rzeka tworzyła dziką symfonię kamienia, wody i światła

A teraz szybko do HI, pomyślałem. Ale tutaj nie mogłem powstrzymać się od trzymania się Nieskończonego Łańcucha,

The Mushroom Peak

i Tangle Ridge.

Wieczorem dotarłem do HI Beaty Creek Wilderness Hostel, gdzie spędzę noc – idealnie położonego miejsca przed jutrzejszą wyprawą na Lodowiec Athabasca.
Podsumowanie
Ten dzień był dla mnie jak podróż sam w sobie: od tajemniczego piękna Medicine Lake, przez spokojne lustra Summit Lakes, kawową przerwę w Jasper, aż po żywiołową siłę wodospadów – zakończony spokojnym oczekiwaniem w hostelu na jutrzejsze spotkanie z lodowcem. Góry, które mijałem, ukazywały się w wielu formach – raz łagodne, raz ostre, czasem surowe, czasem zaokrąglone. To zmieniający się nieustannie krajobraz, który towarzyszył mi przez cały dzień i głęboko mnie poruszył.