Price Canyon I Castle Gate

7 października 2025

Dziś, 7 października 2025 roku, wyruszyłem z Park City w kierunku Price Canyon Recreation Area. Poranne słońce oświetlało łagodnym blaskiem płaskowyż Wasatch, a gdy zjeżdżałem w doliny, przede mną rozpościerało się surowe piękno Utah – warstwy ochrowych, czerwonych i szarych skał wznoszących się w ostrych grzbietach i stromych ścianach. Pierwszy postój zrobiłem przy pomniku dawnej elektrowni Garbon Power Plant, nieopodal Carsten Gate.

dsc 5735 1

Tablice informacyjne opowiadały o historii tej niegdyś ważnej placówki, która napędzała rozwój regionu. W tle dominowały góry – ich barwy zmieniały się wraz ze światłem, od rdzawych czerwieni po złote odcienie, zbocza głęboko wyrzeźbione, lecz pełne gracji, uformowane przez wiatr i czas.

dsc 5737 1

Kilka kilometrów dalej dotarłem do Castle Gate – miejsca, którego nazwa doskonale oddaje jego charakter. Dwie ogromne ściany z piaskowca stoją tu niczym strażnicy po obu stronach wylotu kanionu. W porannym świetle błyszczały jak mury

dsc 5732 1

olbrzymiego zamku. Formacje skalne są dzikie, a jednocześnie majestatyczne – ich powierzchnie przenikają cienie i ciepłe tony czerwieni, pomarańczy i żółci, jakby natura sama je malowała. Łatwo sobie wyobrazić, że podróżnicy sprzed stu lat czuli tu to samo zdumienie.

Historia Castle Gate nierozerwalnie łączy się z węglem ukrytym w tutejszych górach. Pierwsza kopalnia została otwarta w 1886 roku, po odkryciu bogatych złóż, które wkrótce przemieniły spokojną dolinę w tętniącą życiem osadę. Dwa lata później, w 1888 roku, linia kolejowa Denver and Rio Grande Western poprowadziła swoje tory przez płaskowyż Wasatch – wprost przez teren nowego miasteczka. Przez dziesięciolecia Castle Gate tętniło życiem – odgłosy kopalń i przejeżdżających pociągów wypełniały dolinę.

castle gate

Trudno sobie wyobrazić, że wszystko zniknęło. Zdjęcie, które wziąłem z: https://www.intermountainhistories.org/items/show/480

Dziś nie ma już żadnych domów. Zostały tylko skały i pusta ziemia – niemi świadkowie minionej epoki. Stałem tam przez chwilę, robiąc zdjęcia i wsłuchując się w ciszę.

Potem ruszyłem dalej, w stronę Price Canyon Recreation Area. Po około trzech milach skręciłem w lewo, w wąską, krętą drogę, która wspinała się coraz wyżej wśród sosen i topól. Z każdym zakrętem otwierały się nowe widoki na dolinę – droga wydawała się prowadzić w samo serce gór. Gdy dotarłem na niewielki parking, właśnie zatrzymał się tam inny samochód. Wysiadła z niego para, i ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu okazało się, że pochodzą z Zofingen – zaledwie piętnaście kilometrów od mojego miasta! Spotkać sąsiadów tak daleko od domu – to naprawdę niezwykłe.

Postanowiliśmy razem wyruszyć na szlak Ford Ridge. Martin, mąż, często zatrzymywał się, by robić zdjęcia spalonych drzew – ich czarne pnie wyraźnie odcinały się na tle jasnego nieba – oraz rozległych panoram gór i dolin wokół nas. Jego żona, Yvonne, nie mogła iść zbyt stromo pod górę z powodu choroby, więc po pewnym czasie zawrócili, a ja kontynuowałem wędrówkę samotnie.

dsc 5714 1

Ścieżka wiodła łagodnie grzbietem, oferując wspaniałe widoki na wschód i zachód. Powietrze było chłodne, suche i pachniało sosnami, a nade mną rozciągało się nieskończone błękitne niebo. Po mniej więcej godzinie postanowiłem dojść tylko do kolejnego zakrętu – może 800 metrów dalej – i tam zawrócić. Właśnie wtedy usłyszałem szelest.

dsc 5717 1

Po prawej stronie, za drzewami, zobaczyłem cztery krowy odpoczywające w cieniu. Szłem ostrożnie dalej. Po chwili pojawiło się kolejne stado – może dziesięć sztuk – które wstały i spojrzały w moją stronę. Przez moment poczułem niepokój. To oczywiście nie bizony, ale ich rozmiar i liczba budziły respekt. Przeszedłem powoli i spokojnie, zachowując dystans. Nic się nie stało, ale nauczyłem się, że w tych górach trzeba uważać nie tylko na dzikie zwierzęta.

W miejscu, gdzie planowałem zawrócić, zatrzymałem się, zrobiłem kilka zdjęć i podziwiałem złote, miękkie światło

dsc 5727 1

popołudnia, które spowijało góry. W drodze powrotnej krowy już zniknęły. Cisza i szum wiatru w trawie były jedynymi dźwiękami. Schodząc, patrzyłem na góry z innej perspektywy – teraz łagodniejsze, pełne wieczornego blasku.

Gdy dotarłem do samochodu, czułem się przyjemnie zmęczony i spokojny. To był piękny dzień – pełen natury, spotkań i małych niespodzianek. W Price znalazłem wygodny hotel za 61 dolarów – prawdziwa okazja po tak intensywnym dniu.

To był dzień kontrastów: zaginione miasteczka i żyjące góry, przypadkowe spotkania i chwile samotności. Kolory kanionu – czerwienie, brązy i złoto – pozostały w mojej pamięci, gdy wieczorem kładłem się spać, wspominając dzikie, ponadczasowe krajobrazy Utah.

1 komentarz do “Price Canyon I Castle Gate”

  1. Today I finally found time to read your trip report. I must say that I envy you very much. The landscapes are amazing. It’s a pity I’m not there. Best regards. Wojtek.

    Thank`s a lot, Woytek. Yes, it would be great, if you would had time to accompany me.

Skomentuj Wojtek Panic Anuluj odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *